Age of Sigmar: Parada Armii – Tydzień 1

warsztat

Ochoczo zabrałem się do pracy. Oto co zdołałem zrobić od ostatniego postu.

Najpierw zacząłem sklejać „hopaków na duuuużych świniach” :). Skleiłem dwóch póki co.

gore gruntas

Muszę przyznać że miałem z nim nieco kłopotów. Patent na doklejenie uszów jest dosyć dziwny i kłopotliwy. Najzabawniejsze jednak są „dolne szczęki wraz z językami”. Za nic nie chciały pasować. Przy próbnych pasowaniach wyglądało to okropnie zostawały milimetrowe dziury.    Zrezygnowany i pogodzony z myślą o „green stafowaniu” jakoś tak wcisnąłem tą część od niechcenia i… eureka spasowało! 🙂

Dla porównania z Ogrem na kocie, jeśli ktoś jeszcze nie widział:

gore gruntasVSogre riders

Coś zaczyna mi się marzyć armijka „Destruction” na wierzchowcach :).

Po sklejeniu (i częściowym podkładowaniu, jak widać wyżej 🙂 ) wróciłem do brutali.

Oto ich obecny stan:

orruks brutes vip and chanter

Widoczny na pierwszym planie Warchanter pozbawiony został przedniej części zbroi. Jakoś tak mi się spodobał, tym bardziej że nie jestem fanem wszystkich tych rogów z niego oryginalnie wystających.

Podobny zabieg zastosowałem do Orruka z „Bat’lethem” :), którego nazywam „entuzjastą”. Ten wyraz radosnego oczekiwania na nadchodzącą przemoc na jego gębie….priceless.

Jeden z „hopaków” jest już prawie gotowy.

Orruk vip A

Dodałem mu żółty naramiennik. Od początku miałem plan dodania im żółtych detali, żeby pasowali do moich „starych” orków. Z naramiennika nie jestem do końca, póki co zadowolony. „Bazgroł” widoczny na środku zaczął jako zgrabne obicie, ale ciągły proces ulepszania doprowadził do widocznego efektu :/ . Pewnie nad nim popracuje jeszcze.

Podstawka to też wip.

No i na koniec rzut na resztę bandy:

orruk brutes vip

Do następnego razu…

Age of Sigmar: Raport bitewny

Oto krótkie sprawozdanie z moich bojów na mini turnieju AoS. Rozegraliśmy w sumie po 3 bitwy. Niestety była nas nieparzysta ilość, i padło też na mnie żeby jedną bitwę pauzować.

Rozpiski były Azyr’owe heroiczne 20 pts., także można było wystawić co się żywnie podobało. Wziąłem skavenów, moje nowe Orruki wciąż nie pomalowane a i reguły (Azyr’owe) pojawiły się jakoś tylko chwile wcześniej.

W sumie nic strasznego nie wystawiłem, miałem:

Arch Warlock

Packmaster

10x Skaven Clanrats

Ratling Gun

3x RatOgres

Doom Wheel

2x Warp Lighting Cannon

Pierwszy scenariusz miał „front burzowy”, który każdy z graczy mógł przesuwać okupując jedne z „objectiv’ów”. Punktowali w tym względzie tylko bohaterowie i ten kto miał ich więcej przy wspomnianych „manipulatorach pogody” mógł przesuwać burzę. Front przesuwając się nad jednostkami zadawał k3 „mortal wounds”.

Oto stół:

1-początek

Przeciwnik grał Imperium ( czy jak to się teraz tam nazywa) i podobnie jak ja miał rozpiskę strzelającą. Zawiodła mnie podstawowa matematyka :), bo wydawało mi się że pierwszy skończę się rozstawiać i co za tym idzie rozpocznę rozgrywkę. Tak się nie stało…

Ostrzał mojego oponenta był porażający (dwie armaty i Steam Tank póki co….), przy ilości przerzutów jakie miał nie dało się nie trafiać.

Zeszło jedno moje działo i poganiacz. Drugie zostało na 2 ranach.

2 casulties

W sumie to chyba nie najgorzej, ale śmierć poganiacza sprowadziła mnie do jednego bohatera podczas gdy przeciwnik miał ich 3.

W swojej turze starałem się oddać… 🙂 . Działo spaczenia, to które mi pozostało skutecznie spopieliło jedną z armat przeciwnika. „Doom Wheel” wypruł do przodu jak samochód wyścigowy i miał idealną pozycję do ostrzału. Skutecznie to wykorzystał likwidując drugie działo.

3returnfire

Na prawej flance poszło dużo gorzej. Pozbawione poganiacza ratogry straciły +1 do trafiania. Mimo to zaliczyły jedno trafienie ze strzelania. Ratling gun odpalił całkiem nieźle, ale koniec końców cała kanonada na niewiele się zdała. Zadałem, o ile pamiętam 1 ranę…

Ratogry zaszarżowały jeszcze czołg w nadziei, że może tym sposobem coś zdziałają, i ograniczą możliwość przerzutów dla tej piekielnej maszyny. Wiele jednak nie zdołały zrobić.

4charge

Już w pierwszej turze „front burzowy” przesunął się 6′ w moją stronę, teraz przesunął się o 6′ dalej. Po drodze poważnie poturbował moją armię.

5storm

Zginęło 2-ch clan  ratów, bohater dostał ranę a co ważniejsze moje ostatnie działo przeszło do historii.

Na tej flance mój przeciwnik nie był nic w stanie więcej zrobić, pozostali mu tu tylko strzelcy. Na drugiej natomiast…

Hellblaster z czołgiem roznieśli na strzępy moje ratogry. Co w sumie było do przewidzenia…

6fire

Zważywszy na to że, scenariusz wygrywał ten kto przesunął „front” na terytorium wroga, moje szanse na wygraną były raczej….nikłe.

Chciałem jeszcze spróbować ubić przeciwnikowi bohatera swoim Doom Wheelem.

Jednak rzucając na ruch wyrzuciłem dublet, co pozwoliło oponentowi wykonać ruch za mnie. I tak przepadła moja ostatnia szansa.

Na tym postanowiliśmy skończyć rozgrywkę, gdyż nie mogła się ona już inaczej skończyć niż moją przegraną.

8after

Drugą bitwę pauzowałem, jak już pisałem.

W trzeciej stanąłem na przeciw ” Sigmarines” z wieeeelkim gołębiem, gryfem znaczy się.

1gryfon

Dodatkowo były dwie grupy stormcastów i bohater. Jedni mieli duże młotki. Ja naprawdę bardzo chcę, ale za nic nie mogę zapamiętać nazw tych oddziałów… 😀

Tak wyglądało ustawienie stołu:

2start

Scenariusz był nieco „tricky”.  Po mojej i przeciwnika stronie, mniej więcej na środku stołu znajdowały się dwa „dyski”. Generalnie wygrywał ten kto je miał w posiadaniu na koniec 6-tej tury. Przenosić jednak można było tylko dysk przeciwnika, co gorsza cholerstwo wybuchało i raziło wszystkich w promieniu jak do niego podejść.

Co ważne dal tej konkretnej rozgrywki, to to że umówiliśmy się z przeciwnikiem, że lasy (dwa placki tam gdzie clan raty i armia stromcastów) zasłaniają widoczność całkowicie. Dodatkowo widać z nich ale nie „do nich”.

No i zaczęło się. Przeciwnik oddał mi pierwszą turę. Nie zrobiłem za wiele, tylko trochę się przemieszczając.

2movment.jpg

Tymczasem gryfon się zbliżał, by w końcu zaatakować na prawej flance.

3gryfon

Obiektywnie muszę przyznać, że rzuty mojemu przeciwnikowi poszły fatalnie. Planował zapewne (i miał ku temu prawo) zdjąć obie maszyna a nie zdjął żadnej. Doom Wheel został na jednej ranie.

Jak się można spodziewać moja odpowiedź była śmiertelna. Wycofałem „koło” z walki na wszelki wypadek, ale nie było to potrzebne. Dwa działa i rat ogry ustrzeliły „ptaka”.

Po tym fakcie, przeciwnik śmiertelnie przerażony uapdakiem swojego czempiona 🙂 wycofał się do lasu…i tam już pozostał.

4wood

Przedstawiało to pewien problem. Żeby nie zremisować musiałem przejąć „dysk” przeciwnika. Nie mogłem jednak rozstrzelać pozostałych przy życiu „sigmarinsów” bo według zasad które ustaliliśmy ich nie widziałem! Na lewej flance, czego tutaj nie widać miałem jeszcze skradający się odział clan ratów.

W następnej turze nic się absolutnie nie wydarzyło. Szybko doszedłem do wniosku że jeśli mam wygrać to muszę zagrać ofensywnie.

Tutaj niestety, muszę się przyznać że z tego „myślenia” zapomniałem o robieniu zdjęć… :(. Starość nie radość. „Multitasking” powoli odchodzi w zapomnienie… 🙂

Sytuacja w ostatniej turze wyglądała podobnie jak na zdjęciu powyżej, tyle tylko że Doom Wheel przestał istnieć. Oto co starałem się zrobić. Przeciwnik w lesie miał 3 jednostki (łącznie z bohaterem). Wystarczyło bym je zajął walką a clan raty z lewej podniosą „dysk”.

Poganiacz miał zaatakować tych „zwykłych” stormcastów, rat ogry tych „brzydkich” z dużymi młotkami a warlock bohatera.

Clan raty w fazie ruchu zajęły/podniosły objectiv, rat ogry wbiły się w „młotkowych” a Ikit w bohatera, problem tylko w tym że poganiacz wyrzucił dwie jedynki i wbił się w nikogo…

Rat Ogry zadały w sumie 6 ran, zabijając dwóch „nieładnych panów” a warlock bez problemu zgniótł bohatera stormcastów.

W odwecie straciłem 2 rat ogry, a co gorsza zdejmowanie poległych doprowadziło do uwolnienia drugiej grupy „sigmarinsów”.

Co wykorzystali w ostatniej turze uderzając na moje clan raty z „dyskiem”.

end

Widząc rzuty przeciwnika odetchnąłem z ulgą. Nie przypominam sobie dokładnie jak to wyszło, ale koniec końców szczury ustały, utrzymały w posiadaniu objectiv i jeszcze w odwecie zabiły jednego stormacasta kończąc rozgrywkę moją wygraną.

Podsumowując, bardzo lubię te nasze mini turnieje. Póki co przewijają się ciągle te same osoby :), ale armie są pomalowane i atmosfera świetna (pomimo okazyjnego zgrzytania zębami i rzucania nienawistnych spojrzeń w stronę oponenta 🙂 ).

To raczej ostatnie spotkanie według zasad Azyr’a. Teraz wypada czekać co stworzy GW i mieć nadzieję że przyciągnie to trochę więcej graczy.

Na koniec wrzucę jeszcze parę zdjęć, pstrykniętych kiedy pauzowałem bitwę (i nie tylko).

Podziękowania dla: Bartka, Dominika, Mikołaja i Stacha

 

Do następnego razu…

WHFB/AoS Tutorial -Orcza skóra

Dzisiaj postanowiłem podzielić się czymś nieco innym. Jest to w zasadzie pierwszy „tutorial” w nie tak długiej historii mojego blogu.

Pokaże w wam w kilku krokach jak maluję skórę orków. Pokażę to na przykładzie starej figurki „Dragon Runes” przedstawiającej naprawdę potężnego Bossa.

boss

Jest to miniaturka która „zamierza być” szefem moich orczych piratów. Dla zainteresowanych LINK do postu w którym o tym pisałem.

Teraz do rzeczy.

Jak pierwszą rzecz, pokrywam figurkę czarnym podkładem. No taka oczywista oczywistość :).

Generalnie w całym procesie (poza podkładem) biorą 4 farbki.

farbki

Kolejno:

  • Foundry – Forest Green Light
  • Citadel – Foundation Knarloc Green
  • Citadel – Layer Warboss Green
  • Citadel – Shade Biel-Tan Green

 

  1. Po „zapodkładowaniu” całość skóry pokrywam „Knarloc Green”. Niestety tej farbki już nie ma w sprzedaży. Obecny zamiennik Citadel, bodajże „Forest Green” jakoś tak średnio mi pasuje. Niby podobny ale to nie to… Chyba będę musiał poszukać czegoś co mi bardziej odpowiada u konkurencji.
  2. Po tym jak „Knarloc Green” wyschnie całość rozjaśniam używając „Warboss Green”, tak żeby nie zakryć całej poprzedniej warstwy.
  3. Następnie mieszam „Warboss Green”z „Forest Green” (mniej więcej 50:50) i dodatkowo rozjaśniam.

Oto jak wyglądają te 3 etapy w praktyce:

3 fazy

  1. Gdy już wszystko to porządnie wyschnie, „wash’uje” całość skóry  „Biel-Tan Green”. (Równie dobre efekty daje starszy wash, „orc cos tam” nie pamiętam dokładnej nazwy :)). Wash ładnie związał całość i wygładził przejścia tonalne pomiędzy kolorami. Można by to już tak zostawić, ale ja nie bardzo lubię „gładkie przejścia” :).
  2. Dlatego po raz kolejny używam „Warboss Green” jako następnej warstwy rozjaśniającej.
  3. Na koniec mieszam jeszcze raz „Warboss Green”z „Forest Green” (tym razem „Forest Green” jest nieco więcej) i nakładam ostanie rozjaśnienie. I to już koniec.

Ostatnie 3 etapy w praktyce:

3 fazy_2

Do następnego razu…